wtorek, 30 grudnia 2008

Hippeis i Psiloi


Armia spartańska jest wreszcie gotowa. Nie udało mi się do końca roku przygotować wojsk do systemu Field of Glory, ale przynajmniej są gotowe do rozgrywek DBA. Połowiczny sukces, ale zawsze sukces.


Pierwszym z dwóch brakujących oddziałów do niedokończonej armii są Hippeis, czyli królewska gwardia. Na razie przygotowałem dwa elementy. Na pierwszym jest sam król, w krwistoczerwonym płaszczu, poprzecznym grzebieniem na hełmie i kosturem będącym rzeczywistym symbolem jego władzy. W Sparcie było zawsze dwóch królów, gdy jeden wyruszał na wojnę i obejmował dowództwo nad armią, drugi pozostawał w mieście i zarządzał administracją. Władca, który wyruszał do walki otrzymywał do ochrony doborowy oddział hippeis, uzbrojonych w brązowe kirysy. Warunkiem przystąpienia do gwardii było nie tylko posiadanie doświadczenia bojowego i zasług, ale także spadkobiercy. Krótko mówiąc - gwardziści byli to mężczyźni żonaci i posiadający przynajmniej jednego potomka płci męskiej. Było ich dokładnie 300, czyli tylu, ilu poległo u boku króla Leonidasa pod Termopilami.


Drugim brakującym oddziałem są Psiloi, czyli lekka piechota harcowników, których zadaniem było wprowadzanie zamętu w liniach wrogiej falangi, inaczej mówiąc - mieszanie szyków. Falanga była zwartą formacją, która traciła na wartości, gdy uległa zmieszaniu czy rozerwaniu. Zadaniem psiloi była właśnie próba dokonania tego.

Często gracze, czy badacze uważają, że spartańscy psiloi to zmobilizowani i uzbrojeni heloci. Szczerze wątpię. Być może po długiej i wyniszczającej wojnie Spartiaci byli zmuszeni do uzbrajania niewolników, ale był to czyn ostateczny i rozpaczliwy. W standardowej armii byli to raczej najemnicy, sprzymierzeńcy lub po prostu młodzi chłopcy, którzy jeszcze nie zakończyli szkolenia na wojowników.

I to by było na tyle, jeśli chodzi o starożytność w ciągu najbliższych miesięcy. Nadchodzi rok 2009 i zgodnie z tym co pisałem, chcę w najbliższym czasie poświęcić się Drugiej Wojnie Światowej w skali 1:72. Dziś otrzymałem przesyłkę od Xardasa, z której wyskoczyli waleczni potomkowie samurajów. W tym miejscu pragnę Xardasowi podziękować za przesłanie mi tych figurek.

Dzięki Xardas! Łucznicy angielscy już są w drodze do Ciebie!

niedziela, 28 grudnia 2008

Dalekowschodni off-topic


I tak gawędząc sobie o prezentach zmontowaliśmy wojnę na Pacyfiku :) Dziś rano wytargałem z pawlacza stary zestaw Esci 204 - Japanese Soldiers. To stary produkt, ale z wielką klasą. Kupiłem go rok temu na znanym portalu aukcyjnym za niewielkie pieniądze ze względów sentymentalnych. Otóż będąc dzieckiem często brałem udział w bitwach, które dziś nazywane są grami wojennymi, wraz moimi starszymi o 6, a nawet 10 lat kolegami. Był tam też koleś o ksywce "Boniek" (bo nieźle grał w piłkę), który zbierał wyłącznie modele japońskie, zarówno lotnictwo, jak i pancerkę. Ale miał także zestaw żołnierzyków Matchboxa i Esci. To była połowa lat 80-tych, więc takie rarytasy można było zobaczyć tylko w kolorowych katalogach kupowanych na "Skrze". Laleczki Airfixa i Fujimi były w powszechnym użyciu z racji pirackiej rodzimej produkcji. Ale ten zestaw Esci był poza zasięgiem. Mogłem go jednak obejrzeć na żywo, ale bez dotykania! To był taki peep show w skali 1:72.

Nie dziwne więc, że rok temu kupiłem tych Japońców. W końcu wszedłem w posiadanie obiektu dziecięcych marzeń. A tu niespodzianka. Dziś okazało się, że jeszcze nimi zagram :)

Właśnie skończyłem armię spartańską. Jutro lub pojutrze zrobię fotki. Tym samym zwalnia mi się slot na produkcję "na boku". Wobec tego obok Karpatczyków ruszy chałupniczy draft do Cesarskiej Armii.

Banzai!

czwartek, 25 grudnia 2008

Św. Mikołaj lansuje szkopów!


Wczoraj z wypiekami na twarzy otworzyłem paczuszkę od Mikołaja. I co? Deutsche Afrika Korps! W liście napisałem, że chcę coś do Afryki, a staruch z Laponii poszedł po całości :)

Ale nie rozpaczam. Wręcz przeciwnie! Zgodnie z teorią q.b. z Forum Strategie:
"(...) wychodzę z założenia, że do naszego systemu - Niemców (w takich czy innych wariantach) jako drugą armię mieć trzeba - a to z prostej przyczyny. Trzeba mieć armię na każdą okoliczność, żeby z kimś w ogóle zagrać...".

Zgodnie z tą teorią mając dwie armie będę mógł spożywając browar ze szwagrem lub z kumplami z podwórka, zrobić szybką bitkę, zamiast oglądania po raz kolejny "Ojca Chrzestnego" :).

Zresztą nie oszukujmy się, D.A.K. jest fajny, z wielką przyjemnością zrobię ich jako drugą stronę konfliktu afrykańskiego. Mam zamiar przygotować sobie armię na podstawie 21. Panzerdivision, a jak temat pociągnę dalej, to będę miał gotowe oddziały na lata 1944-45, czyli jak znalazł do większości rozgrywek w systemie "Operation WW2". A na pewno okres ten przypasuje chłopakom z Białołęki, którzy ostro ten okres eksploatują na stole do ping-ponga.

W ogóle to zdaje się, że wpadłem w Drugą Wojnę Światową po uszy. Mimo, że się broniłem rękami i nogami. Uczciwość mi nakazuje jednak do końca roku pozamykać wszystkie "starożytne" sprawy. Do końca roku będzie gotowa armia spartańska. Przyszły rok będzie należał do Karpatczyków i weteranów z 21-szej Dywizji Pancernej.

A przy okazji - drugi pluton SBSK jest prawie gotowy!

sobota, 20 grudnia 2008

Sześciofuntówka


Prace nad Samodzielną Brygadą Strzelców Karpackich trwają. Drugi pluton "się maluje", natomiast w międzyczasie skończyłem sześciofuntowe działo przeciwpancerne. Dokonałem dwóch istotnych przeróbek. Pierwsza to usunięcie hamulca wylotowego na krańcu lufy, druga to "falbanki" na wierzchołku pancernej osłony czołowej. Te dwa elementy były dość charakterystyczną różnicą w porównaniu z późniejszą wersją działa 6 pdr. Falbanki nie są zbyt widoczne na tym ujęciu, ale to zdjęcie robocze. Gdy pomaluję obsługę mam zamiar tak ustawić działo, aby było lepiej widać wspomnianą część działa. Tym bardziej, ze kosztowało mnie to wiele pracy okrągłym pilnikiem.

wtorek, 16 grudnia 2008

Szok cenowy


Dziś przeżyłem szok cenowy. Kupiłem trzy zestawy Airfixa i jeden Italeri. Za całość zapłaciłem 53 złote. Jeśli chodzi o Drugą Wojnę Światową, to dotychczas siedziałem w metalach i żywicy pewnej nowozelandzkiej firmy. Za te pieniądze mógłbym kupić sobie niecały pluton piechoty lub dwie armatki, z zaledwie jednym ciągnikiem. A gdzie reszta?

Ktoś powie, że przy 1:72 trzeba się więcej napracować, ale czy aby na pewno?

Bardzo się cieszę, że powróciłem do tej skali, szczególnie w dobie kryzysu światowego :)

poniedziałek, 15 grudnia 2008

Pierwsza drużyna wchodzi do akcji


Skończyłem pierwszą drużynę. Umundurowanie i uzbrojenie zrobiłem zgodne z tym, które Karpatczycy nosili i używali w 1941 roku. Wówczas drużyna składała się z dziesięciu ludzi, podzielonych na dwie sekcje, przy czym w skład jednej wchodziła obsługa karabinu maszynowego Bren. Sekcje były dowodzone przez kaprali uzbrojonych w pistolety maszynowe Thompson. Pozostali żołnierze posiadali karabiny Lee-Enfield. W 1941 r. jedynymi charakterystycznymi elementami wyróżniającymi polskiego żołnierza od brytyjskiego były biały orzełek w czerwonym eliptycznym polu namalowany na hełmie, oraz polskie dystynkcje noszone na pagonach.

piątek, 12 grudnia 2008

Wielka gra powraca!


Wkrótce będę miał okazję zagrać jeszcze raz w "Magię i Miecz", lecz tym razem wreszcie w przyzwoitym standardzie! Od czasów dzieciństwa zagrałem w tę grę setki razy. Wraz z rodziną i przyjaciółmi tworzyliśmy zasady opcjonalne i zaawansowane. Wszystko to się odbywało na "silniku" gry licencyjnej wydanej przez firmę Sfera z 1991 roku. Teraz wreszcie będę miał szansę zagrać w "Talisman" z prawdziwego zdarzenia, z figurkami i wszystkimi bajerami. I to po polsku! No i wreszcie przy pomocy figurek, a nie żetonów! Już się nie mogę doczekać :)

Zawartość pudełka:
- 1 plansza
- 1 instrukcja polska
- 14 kart Poszukiwaczy
- 104 karty Przygód
- 24 karty Zaklęć
- 28 kart Ekwipunku
- 4 karty Talizmanów
- 4 karty Ropuch
- 4 karty Charakteru
- 18 plastikowych figurek
- 6 sześciościennych kości
- 40 żetonów Siły
- 40 żetonów Mocy
- 40 żetonów Życia
- 30 sztuk złota
- 36 żetonów Losu

A tu można zassać polską instrukcję.

talissman_instrukcja.pdf [2260.21 kB]

Czas napisać list do św. Mikołaja :)

czwartek, 11 grudnia 2008

Sierżant i brytyjskie wsparcie


Prace nad Brygadą Karpacką ruszyły pełną parą. Pierwszy pluton jest w trakcie malowania, nie mogłem sobie jednak odmówić przyjemności i skończyłem sierżanta. Pochodzi on z zestawu Esci 207 - British 8th Army Soldiers.

Zdjęcie ma charakter roboczy, jest kapkę ciemne i nieostre. Głupio też ustawiłem żołnierza, przez co w ogóle nie widać orzełka na hełmie. Przy fotografowaniu plutonu się bardziej przyłożę...

Wczoraj nabyłem też dwie przecenione Matyldy (po dychu za sztukę). Trochę roboty pędzlem tu i ówdzie, i będą się nieźle prezentować. Na stół wystarczą. Wracam do malowania :)

środa, 10 grudnia 2008

SBSK – lista to-do i kosztorys

Zgodnie z zapowiedzią – rozpocząłem prace nad Wojskiem Polskim. Pierwsza na warsztat trafiła Samodzielna Brygada Strzelców Karpackich. Mam zamiar ją złożyć na rozpisce do systemu „Operation: WW2”. Zaletą tego systemu jest jego duża popularność w Polsce i jednocześnie duża kompatybilność z innymi grami bitewnymi. Dedykowana skala to 1:72. Grywalna grupa bojowa Karpatczyków jest dość łatwa do złożenia i tania. Mimo, że SBSK oficjalnie figurowała jako brygada według etatów brytyjskiej brygady zmotoryzowanej (1941-42), jednak stan faktyczny był daleki od ideału, szczególnie było to odczuwalne w braku środków transportu. Dlatego dla potrzeb gry przygotowuję figurki i modele wg. etatu zwykłej piechoty.

Oto moja lista to-do wraz z przewidzianym kosztorysem, na niebiesko są zaznaczone modele, które już posiadam, natomiast na zielono modele pomalowane:

1. pluton piechoty:
a. HQ
b. pierwsza drużyna
c. druga drużyna
d. trzecia drużyna

Pierwszy pluton piechoty zamierzam złożyć przy użyciu figurek z zestawów:
a. Airfix 01709 - 8th Army – koszt 12 zł
b. Italeri 6077 - British 8th Army - koszt: 16 zł.

2. Pluton CKM
a. HQ
b. pierwsza sekcja
c. druga sekcja

Prawdopodobnie zabraknie mi figurek w takim razie dokupię zestaw Revell
02512 - Scottish Infantry, 8th Army. Kilka cięć skalpelem, trochę green stuffu i ze szkockich górali zrobimy karpackich :)
Koszt: 26 zł.

3. bateria artylerii polowej
1. HQ + Carrier
2. Działo 25Pdr
3. Działo 25Pdr
4. Działo 25Pdr
5. Działo 25Pdr

Działa będą kosztowały 48 zł, Carriera skądś wykombinuję :) Może jakiś mały scratch building :)

4. Pluton piechoty:
a. HQ
b. pierwsza drużyna
c. druga drużyna
d. trzecia drużyna

Drugi pluton postanie z zestawu Italeri 6077 - British 8th Army (więcej deficytowych Brenów i Thompsonów, brak zbędnych już Vickersów- koszt: 16 zł.

5. Pluton strzelecki na transporterach opancerzonych
a. HQ + Universal Carrier
b. Universal Carrier
c. Universal Carrier
d. Universal Carrier

Cariery wyciągnę z zestawu Airfixa, czeka mnie trochę konwersji. Koszt: 0 zł.

6. Czołgi wsparcia z brytyjskiej 3. Brygady Czołgów
a. Matilda Mk II
b. Matilda Mk II
c. Matilda Mk II

W sklepie z tanimi gazetkami ze zwrotów mogę kupić dwie Matyldy za 20 zł, trzecią mogą mi załatwić. Koszt wyniesie 30 zł.

7. Pluton ciężkich samochodów pancernych
Tu na razie lipa, Marmon - Herrington Mk II lub Rolls Royce Armoured Car są dostępne tylko z żywicy. Poczekam, może coś się ukarze w przyszłości w ludzkich, czyli niskich cenach :)
Dostępny jest w sprzedaży Autoblinda firmy Italeri za 25 zł. Niestety SBSK miała tylko jeden taki zdobyczny wóz na etacie, więc to za mało, aby budować pluton :(
Mogę ewentualnie kupić do kolekcji...

8. Opcjonalnie na walki we Włoszech - Pluton Ppanc
a. HQ + Jeep
b. działo 6Pdr
c. działo 6Pdr
d. działo 6Pdr
e. działo 6Pdr

Jeep i działa z ciągnikami będą produkcji Airfixa, łączny koszt: 60 zł. Carriery wykorzystam w rozpoznaniu.

I to tyle. Zatem łączny koszt wyniesie 208 zł. To groszowa sprawa jeśli porównamy z metalami. Niestety dużo czeka mnie pracy skalpelem i klejem, ale tak to jest. Coś za coś :)

wtorek, 9 grudnia 2008

Gry bitwewne a Wojsko Polskie


Trudno nie docenić uroku polskiego oręża, nie wolno też zapominać o wkładzie do światowej historii wojskowości. Czasem gdy sięgam po gry bitewne troszkę mi brakuje polskich oddziałów. Ciekaw jestem co musi czuć Anglik, Francuz, czy Niemiec gdy sięgnie po dowolny system bitewny i znajdzie tam listę swojej armii, niezależnie od epoki?

Ale jeśli się głębiej nad tym zastanowić to nic nie stoi na przeszkodzie, aby w oparciu o zasady danego systemu stworzyć polskie siły, bez konieczności naginania tych zasad. Wynika to z prostego faktu, że polski żołnierz walczył na wszystkich niemal frontach, niemal wszystkich epok. I takie zadanie sobie stawiam na przyszły rok - postaram się położyć większy nacisk na granie polskimi jednostkami, przy jednoczesnym promowaniu tychże. Być może koncepcja ta pozwoli innym graczom spojrzeć z większą uwagą na historię polskiej wojskowości.

Na zdjęciu:
Wojciech Kossak - "Wizja żołnierska".
1935. Olej na płótnie. 54 x 100 cm.
Muzeum Narodowe, Warszawa.

sobota, 6 grudnia 2008

Warsztat: Egipcjanie


Musiałem złapać chwilę oddechu i odpocząć od bardzo małych figurek. Postanowiłem też nieco zwolnić tempo. Jednym słowem ferie! Powolutku maluję sobie zestaw Caesar H009 - Egyptian Army. Na razie trzech pomalowanych piechurów. Jeszcze nie zrobiłem do nich podstawek, gdyż czekam wciąż na zamówiony polistyren. Zdjęcie jest zrobione na szybko, bez ustawiania oświetlenia. Po prostu strzelone z marszu przy użyciu lampy pokojowej. Teraz na "tapetę" idzie kolejna trójka.

wtorek, 2 grudnia 2008

Wałkowy legion cz.2


Rekrutacja legionistów przebiega nader sprawnie. Pierwszy pasek gotowy, który jest jednoczenie matrycą, teraz czas rozpocząć masową produkcję. Według listy DBA zwykłych legionistów powinny być cztery podstawki. Być może machnę je za jednym zamachem. Na razie czekam na przesyłkę polistyrenu o grubości 1mm, który zamówiłem na podstawki do tej drobnicy, choć przyda mi się także do innych figurek. Podstawki trafią na folię magnetyczną, aby maleństwa nie ucierpiały w transporcie.

Wczoraj przed zaśnięciem rozmyślałem o kolejnych wałkowych armiach, może się zdecyduję na Egipt Ptolemejski. Ciężko o figurki do tej armii, może zrobię je sobie sam? Tylko z czego zrobić słonie? Z papilotów?

Chyba wariuję... ;)

poniedziałek, 1 grudnia 2008

Wałkowy legion cz.1

Zainspirowany dyskusją na Forum Strategie postanowiłem spróbować swoich sił w tworzeniu własnych figurek. Pomysł rzucili Brytole tworząc "Hair Roller Army", czyli zasady gry przy użyciu oddziałów wykonanych z... lokówek. Pomysł chwycił. Generalnie jest to patent na tanie granie.

Dziś ruszyłem na bazarek z mocnym postanowieniem zakupienia niezbędnych materiałów, czyli damskich lokówek i szczotki do rąk. Koszt mojej armii wyniesie więc 6 zł. Ponieważ trzeba mieć jakiś plan, mój jest taki, że przy pomocy wałków do włosów, włosia szczoteczki, tektury, kleju i nożyka modelarskiego zrobię legion rzymski złożony według zasad DBA, czyli z 12 elementów. Wykonany będzie w skali 6 mm, czyli 1:285. Gdy wróciłem wieczorem do domu, z radością stwierdziłem, że żona z dziećmi poszła do sąsiadki. Miałem więc około godziny na pierwsze próby. Oto efekt godzinnych zmagań:


Podstawki legionistów i oddziałów pomocniczych będą się składać z trzech rzędów wałkowych żołnierzy. Mam nadzieję, że wystarczy mi lokówek! O dalszych postępach w pracach będę informował na bieżąco. To projekt "na boku", więc troszkę to potrwa, choć z drugiej strony robota idzie szybko. Zobaczymy jak to wyjdzie po pomalowaniu :).

Jednocześnie pragnę oświadczyć, że z moim zdrowiem psychicznym jest wszystko w najlepszym porządku, zaś powyższy projekt stanowi formę wyzwania i zajęcia w zimowe wieczory.

niedziela, 30 listopada 2008

Homoioi


Skończyłem dziś trzy elementy Spartiatów. Homoioi znaczy równy, było to określenie dotyczące spartańskich obywateli, posiadających dziedziczną działkę ziemi (kleros) w granicach polis, posiadający obowiązek służby wojskowej i uczestniczenia w syssitiach czyli składkowych wieczerzach spożywanych przez obywateli. W młodości przechodzili agoge, czyli trudne szkolenie wojskowe trwające od 7 do 20 roku życia. Po skończeniu tego wieku homoioi mieli nadal obowiązek udziału w ćwiczeniach wojskowych. W związku z tym ich ziemię zazwyczaj uprawiali niewolni heloci. Ponieważ życie obywatelskie w Sparcie było ściśle związane z państwem i jego obroną, dlatego homoioi to jedni z najlepszych wojowników okresu klasycznego starożytności.

Moi hoplici są opancerzeni w linothorax, antyczną skórzaną zbroję, która w okresie wojny peloponeskiej zaczęła powoli wychodzić z użycia. Ubrałem jednak w nią moich Spartiatów, aby odróżnić ich od nieopancerzonych periojków. Zabieg może nie do końca historyczny, ale dla potrzeb orientacji na polu bitwy niezbędny. To dopiero połowa planowanego oddziału spartańskich obywateli, jednak muszę troszkę odsapnąć od skali 15 mm. Dlatego, aby złapać oddech przyszły tydzień poświęcę nieco większej skali :)

środa, 26 listopada 2008

Burza mózgu w skali 1:72


Obserwując rynek figurek i miniatur do gier bitewnych coraz częściej się zastanawiam, dlaczego ludzie uciekają od tanich i oczywistych rozwiązań? Na przykład w Polsce w ogóle nie istnieje popyt na komercyjne gry bitewne oparte na figurkach w skali 1:72, mimo, że większość producentów tworzy w regułach furtkę do używania tychże. Skala ta jest wciąż popularna w kameralnych gronach i klubach skupiających wokół siebie ludzi fascynujących się daną epoką i zazwyczaj tworzących własne zasady gry. W systemach komercyjnych zaś używane są przeróżne skale, lecz wokół 1:72 istnieje pewnego rodzaju zmowa milczenia. Szczerze żałuję, że tego typu prosty wybieg stosowany przez producentów i handlowców tak silnie oddziałuje na graczy. Przeglądając strony internetowe lub blogi dotyczące wargamingu, utwierdzam się w przekonaniu, że skala 1:72 została zepchnięta na margines.

Choć ostatnio coraz częściej gracze ją zaczynają dostrzegać, a posiadają figurki 1:72 wiele niewątpliwych zalet, oto najważniejsze, jakie mi przychodzą do głowy:
1. Cena - figurki Zvezda czy Italeri są bardzo tanie. Paczka hoplitów zawierająca 45 figurek w 15 pozach kosztuje zaledwie 16 złotych! Dodatkowo łatwość konwersji umożliwia zwiększenie różnorodności póz.
2. Dostępność - sklep za rogiem czy znany portal aukcyjny to miejsca, gdzie bez problemu zaopatrzymy się w figurki. Dostępność wynosi od zaraz do kilku dni oczekiwania. To nic w porównaniu z terminami przesyłek metali z zagranicy.
3. Łatwość obróbki - tu możemy odpuścić sobie konieczność kupna specjalistycznych narzędzi modelarskich. Wystarczy zwykła żyletka :)
4. Różnorodność - wachlarz jest szeroki - od Sumerów do wojsk NATO. Niestety świat zachodni, który dotychczas miał niemal wyłączność na produkcję figur zapomniał o istnieniu Bizancjum. Całe szczęście, że młode żbiki z Ukrainy pamiętają. Orion zapowiedział pierwszy w historii zestaw bizantyjski.
5. Plastik - nie przeżyjemy stresu, gdy dziecko połknie żołnierzyka, za jakiś czas go odzyskamy :) Nie są toksyczne, sam w dzieciństwie zjadłem kilkanaście sztuk! Natomiast na figurkach metalowych coraz częściej widnieje napis, który informuje, że producent nie wie, czy dany stop nie jest rakotwórczy. Czyli pewnie jest...
6. Ewolucja - prawa wolnego rynku powodują, że wzrasta jakość. Obecne figurki takich firm jak Ceasar Miniatures, Zvezda, Italeri czy Valiant to niemal arcydzieła!

Minusy:
1. Farba - zdecydowanie gorzej się trzyma plastiku niż metalu. Figurki ostro eksploatowane trzeba po prostu często poprawiać.
2. Nadlewy - łatwiej się czyści metal, usuwanie nadlewek jest bardziej pracochłonne w plastiku. Zdarzają się deformacje i przesunięcia, praktycznie nie do usunięcia.


Tyle w telegraficznym skrócie. Nadchodzi nowy rok, a wraz z nim noworoczne postanowienia. Moim będzie zbudowanie armii Nowego Królestwa Egiptu przy pomocy figurek Caesara, który ma chyba najbogatszą i najładniejszą linię figurek do czasów biblijnych. Nawet jeśli nie znajdzie się przeciwnik dla tej armii, będzie się ładnie prezentować w gablocie. Ludzie zachodu zaczynają dojrzewać do skali 1:72. Dojrzeją i Polacy, ja poczekam :)

Na zdjęciach:
Figurki plastikowe firmy Caesar Miniatures, skala 1:72, malowanie marzec 2008.
1. Kisir Szarruti (Regularna Piechota Króla Aszurbanipala) - 650 r. p. n. e.
2. Łucznicy Kurubuti (Gwardia Króla Aszurbanipala) - 650 r. p. n. e.

wtorek, 25 listopada 2008

Porównanie figurek 15 mm


Czasami oglądając figurki w sieci zastanawiam się jak wzajemnie do siebie pasują, bo wiadomo, co producent, to inna skala. W tej chwili jestem posiadaczem figurek 15 mm wykonanych przez sześciu producentów, okazuje się, że nie zawsze są ze sobą kompatybilne. Oczywiście drobne różnice możemy regulować wysokością podstawki lub tworząc na podstawce górki i dołki. Czasami wystarczy zadziałać pilnikiem i nieco spiłować metalową bazę. Jednak gołym okiem widać, że Xyston raczej nie pasuje do Corvus Belli, dlatego warto dokładnie przemyśleć zakupy zanim zaczniemy tworzyć armię. No i jeszcze jedno, cały świat za wzór stawia figurki Essex. Okazuje się że najbliższy prawdziwej skali 15 mm jest Mirliton!

piątek, 21 listopada 2008

Pierwsza grupa w gotowości


Pierwszy etap budowy mojej armii spartańsko-peloponeskiej został zamknięty. Nie jest to może pełna dywizja, jednak jest to minimalna grupa bojowa określona przepisami systemu Field of Glory. Już rozpocząłem prace nad kolejną grupą, tym razem będzie to falanga obywateli spartańskich. Nad periojkami spędziłem czternaście wieczorów i muszę przyznać, że modele Xystona są świetne!

wtorek, 18 listopada 2008

Gazeta Rycerska


Lubię czasem poszperać w sklepach, w których sprzedawane są stare gazety i periodyki. Wśród tzw. "zwrotów" z kiosków można czasem znaleźć niezłe perełki za połowę ceny. I tak było ostatnio. W ręce wpadły mi dwa numery czasopisma "Gazeta Rycerska", magazynu wydawanego w nakładzie zaledwie kilku tysięcy egzemplarzy. Ale za to na najwyższej jakości papierze, za bardzo przyzwoitą cenę - 9,90 zł. Gdyby nie przypadek, nigdy bym nie dostał jednego z najciekawszych magazynów historycznych będącego obecnie na rynku. Obejmuje on okres średniowiecza. Tematy poruszane na łamach pisma są nietypowe i rzadko spotykane. Możemy przeczytać bardzo ciekawie napisane i bogate merytorycznie artykuły np. o flocie bizantyjskiej, zamkach łotewskich, twierdzy na wyspie Rodos, czy o kalibrze dział z tego fascynującego okresu. Bardzo ważne jest to, że kolegium redakcyjne to fascynaci o niezłym warsztacie historycznym. Archiwalne numery czy możliwość prenumeraty możemy znaleźć na stronie www.gazetarycerska.pl. Naprawdę warto!

poniedziałek, 17 listopada 2008

Drugi lochos


Drugi lochos periojków jest gotowy, teraz maluję trzeci, w kolejce zaś czekają już właściwi Spartiaci. Więc do dzieła!

niedziela, 16 listopada 2008

Gettysburg (1993)

Wczoraj wieczorem skończyłem drugi lochos moich periojków. W nagrodę postanowiłem sobie zrobić "saturday's night fever", w związku z czym wrzuciłem do napędu płytę z filmem "Gettysburg".

Jest wiele dobrych filmów historycznych, jeszcze więcej kostiumowych, lecz rzadko dane jest obejrzeć film, który pozostawia niezatarte wrażenie, a "Gettysburg" w reżyserii Ronalda F. Maxwella do takich należy. Pomijając już świetną obsadę, ogromny rozmach filmu i wysoki poziom historyczności, podkreślić należy niezwykłą wręcz dramaturgię. Bo bo bitwa pod Gettysburgiem to była bitwa wojny domowej. Mimo, iż północ i południe dzieliła olbrzymia przepaść, to była to jednak wojna bratobójcza. Szczególnie widać to w dramacie generałów Amisteada i Hancocka, którzy prywatnie byli przyjaciółmi od czasów studiów w West Point, a którym przyszło (nie po raz pierwszy) stanąć do bitwy po przeciwnych stronach konfliktu.


Film ukazuje nam wiele osobowości tej wojny, przy czym, choć może moje zdanie jest subiektywne, w cieplejszych barwach ukazani są generałowie Konfederacji. Dowódcy Unii są "jacyś tacy nijacy", może to kwestia obsady. Niewątpliwie najciekawszą postacią jest pułkownik Joshua Lawrence Chamberlain, fantastycznie zagrany przez Jeffa Danielsa, ale postacią numer jeden jest generał John Buford, zagrany przez fenomenalnego Sama Eliotta, niezapomnianego w roli Virgila Earpa z westernu wszechczasów "Tombstone", notabene także 1993 roku.

Natomiast dowódcy Skonfederowanych Stanów, to nie tylko plejada świetnych aktorów, ale także galeria wspaniałych osobowości. Dla mnie numer jeden to generał porucznik James Longstreet zagrany przez Toma Berengera najbardziej z znany z mrocznej roli w filmie "Pluton". Zaś numer dwa to generał George E. Pickett, w którego się wcielił mało znany Stephen Lang, także aktor z Tombstone. Występuje jeszcze wielu świetnych aktorów, z Matinem Sheenem na czele.

Nie widzę sensu przytaczania w tym miejscu fabuły filmu, jako obraz historyczny ukazuje przebieg bitwy pod Gettysburgiem. Dodać jednak trzeba, ze ukazuje w sposób nietuzinkowy. Widziałem ten film wiele razy, zawsze jednak pozostawia wrażenie niedosytu, chęć ponownego obejrzenia. Mimo, że niemal każdy wie jaki był wynik wojny secesyjnej, autor filmu sprawia, że za każdym razem trzymamy kciuki. A nuż, tym razem generał Lee poprowadzi Konfederatów do zwycięstwa?

środa, 12 listopada 2008

Perioikoi


Przed chwilą skończyłem dwa pierwsze elementy do armii spartańsko-peloponeskiej. Zacząłem od periojków, czyli mieszkańców Sparty, którzy byli ludźmi wolnymi, ale nie posiadali pełni praw obywatelskich. W przypadku wojny byli często mobilizowani, zaś ich oddziały wchodziły w skład armii obywatelskiej. Kadra oficerska takich oddziałów zawsze się wywodziła spośród Spartiatów. Oddziały te były gorzej wyposażone od regularnych oddziałów lacedemońskich. Na uzbrojenie składał się przede wszystkim hoplon z monogramem miasta, z którego periojkowie się wywodzili - w tym przypadku jest to litera lambda, znak Sparty. Ponadto pilos, czyli hełm otwarty, bardzo ceniony w Sparcie, dzięki lepszej widoczności i słyszalności, co w przypadku oddziałów przeznaczonych do manewrowania było niezwykle ważne. Włócznia, krótki miecz (xiphos) i podobnie jak w przypadku Spartiatów, czerwony exomis, nowy typ tuniki używany przez hoplitów.
Choć periojkowie ustępowali poziomowi wyszkolenia Spartiatów, bez dwóch zdań byli lepszymi i i bardziej karnymi wojownikami, niż niektórzy hoplici mniej walecznych poleis Hellady.

To dopiero początek, docelowo planuję dwie dywizje periojków, złożone każda z czterech lochosów. Czyli rzec można, że 1/8 mam już z głowy :).


Na zdjęciach:
Figurki metalowe firmy Xyston, skala 15 mm, malowanie listopad 2008.
Podstawki kompatybilne z systemem Field of Glory.

wtorek, 11 listopada 2008

Święto w lazarecie


Dziś jest Święto Niepodległości, okrągła 90-ta rocznica, która od wczoraj hucznie jest obchodzona w stolicy. Co roku staram się z żoną i dziećmi spędzić go wyjątkowo. Rok temu byliśmy w Muzeum Powstania Warszawskiego, dwa lata temu przy Grobie Nieznanego Żołnierza, a w tym roku w... domu. Moje mieszkanie zostało zmienione w lazaret, a raczej szpital, w którym wszyscy kaszlą, prychają i chusteczkami wycierają nosy. Słowem - grypa. Strasznie żałuję, bo te obchody miały być wyjątkowe, nie tylko bo okrągłe, ale politycy przebierają nogami, aby się pokazać jak bardzo kochają swój kraj, więc troszkę na to święto poszło ze szkatuły grodu. No i dobrze. Na takie imprezy warto i trzeba łożyć, oby jak najwięcej. Niedługo moja familia wróci do zdrowia, mam nadzieję, że setna rocznica będzie obchodzona równie hucznie i zdrowie tym razem dopisze!

poniedziałek, 10 listopada 2008

Helleńskie dywizje

Wczoraj nie mogłem zasnąć. Lecz zamiast liczyć barany, zacząłem rachować hoplitów w falandze. Wyliczanki miały związek z moją nowo tworzoną armią Symmachii Spartańskiej. Zastanawiałem się jaka powinna być konstukcja oddziałów helleńskich z tego okresu. W oparciu o opracowanie "Greece and Rome at war" Petera Connolly'ego, który swe badania oparł na traktatach Ksenofonta, postanowiłem zorganizować moją armię następująco:

1. Armia spartańska
- Jeden element armii, czyli podstawka to pentekostys - pododdział falangitów składający się z ok. 50 hoplitów.
- Dwie podstawki tworzą lochos (czyli mniej więcej setkę ludzi)
- Osiem podstawek (4 lochosy) tworzą dywizję zwaną mora, na jej czele stał polemarcha. Jest to oddział w zasadach do Field of Glory zwany Battle Group.

Dodam jeszcze, że armia Sparty składała się z sześciu morai, na jej czele stał król. W pierwszej dywizji był oddział hippeis, doskonale uzbrojonych weteranów w liczbie 300, posiadających potomków płci męskiej. To właśnie taki elitarny oddział walczył pod Termopilami.

2. Armia sojuszników Sparty.
Takie miasta jak Korynt, Tegea, Megara, Sykion i Mantineja, a także Teby wraz z całą Beocją, stanęły po stronie Sparty w wojnie peloponeskiej. Wszystkie te miasta miały zorganizowaną armię według starego wzoru. Notabene tak samo zorganizowana była armia strony przeciwnej, czyli Związku Morskiego, na czele którego stały Ateny. I tak:
- Jeden element armii, czyli podstawka to pentekostys - pododdział falangitów składający się z ok. 50 hoplitów.
- Dwie podstawki tworzą lochos (czyli mniej więcej setkę ludzi)
- Sześć podstawek (3 lochosy) tworzą dywizję zwaną taxis, na czele której stoi taxiarcha. Jest to oddział w zasadach do Field of Glory zwany Battle Group.

Armia starego wzoru składała się dziesięciu taxeis, na jej czele stał strategos.

Aby nie komplikować konwersji historycznych oddziałów dla potrzeb FoG pominąłem liczebność lochosów i głębokość falangi. Zbyt wielkie komplikacje by to wprowadziło.

Każdy gracz oczywiście może powiedzieć, że jego mora jest mniejsza, bo ma niepełny skład po przebytych kampaniach, lub stwierdzić, że jego taxis ma dodatkowe lochosy, na skutek nadwyżki garnących się ochotników. Takie jest ich zbójeckie prawo i na to pozwalają im przepisy do FoG'a. Jednak moja armia Symmachii będzie się składała z grup bojowych w liczbie 8 dla Sparty i 6 dla helleńskich sojuszników.

sobota, 8 listopada 2008

Związek Peloponeski

Udało mi się wczoraj za bardzo godziwe pieniądze kupić masę figurek w mojej ulubionej skali 15 mm.I to nie byle jakie kawałki metalu, ale wyrób firmy Xyston, moim zdaniem absolutny numer 1 na rynku w tej skali. Po pierwsze z powodu rzeźby, która jest fenomenalna i bardzo dokładna, jakością przewyższa często wyroby w większych skalach, nie mówiąc już o 15 mm. Po drugie - starożytność. Powiedzmy sobie szczerze - nikt przedtem nie zrobił porządnych figurek do Sparty, zaś szczególnie do okresu II Wojny Peloponeskiej. Mnie zawsze interesował okres największej świetności Lakonii, gdy była hegemonem tzw. Związku Peloponeskiego, czyli sojuszu niemal wszystkich państw-miast Peloponezu. Wojna z Atenami i jej Związkiem Morskim to kawał dobrej historii oręża. Symmachia Spartańska została rozwiązana w 366 r. p.n.e. pięć lat po klęsce pod Leuktrami z mniej liczną armią Teb.

To wspaniały okres dla Wargamingu, bardzo ciekawy też dla malarza figurek. Tworząc armię Symmachii Spartańskiej, będę się mógł wyszumieć, bo oprócz oddziałów lakońskich, będę mógł malować także hoplitów innych poleis. Nie wspominając już o peltastai, psiloi, kawalerii, Trakach i wielu, wielu innych oddziałach. Wszystkie te figurki Xyston ma w swojej ofercie, a ceny ich są bardzo korzystne. Dodatkowego smaku dodaje fakt, że od przyszłego tygodnia Wargamer rozpoczyna sprzedaż sklepową ich produktów (po dość długiej przerwie). Nic, tylko zrobić skok na bank :) Oczywiście obowiązkową lekturą będzie publikacja wydawnictwa Osprey pt. "The Spartan Army".

Bardzo się cieszę, ze zbliża się długi weekend. Przygotowałem się do niego solidnie:

wtorek, 4 listopada 2008

Żółte Wody - Korsuń 1648

"Żółte Wody - Korsuń 1648" to świetna książka. Po pierwsze bardzo mi się podoba dynamiczna narracja, dzięki której tę pozycję się po prostu pochłania. Po wtóre - rzetelność historyczna. Pan Witold Biernacki to pasjonat i to daje się wyczuć podczas lektury, bądź co bądź obowiązkowej dla miłośnika wojen XVII wieku, zaś wojen kozackich w szczególności. To pierwszy tytuł tego autora, który miałem przyjemność przeczytać, lecz z pewnością nie ostatni.

Książka została wydana w serii "Historyczne Bitwy" przez wydawnictwo Bellona, w 2004 r. Wydanie I.

Najistotniejsze dla mnie informacje zawarte w tym wydaniu:

str. 16-17 struktura organizacyjna pułków kozackich przed 1648 r.
str. 19 chorągwie prywatne księcia Jeremiego Wiśniowieckiego.
str. 86-89 stan liczebny jednostek wojsk Stefana Potockiego pod Żółtymi Wodami.
str. 111 nazwiska oficerów pułku czehryńskiego.
str. 143-145 stan liczebny jednostek wojsk hetmanów koronnych pod Korsuniem.
str. 209-214 bibliografia.

poniedziałek, 3 listopada 2008

Helleńska lekka jazda

Właśnie skończyłem kolejny element mojej armii do Warmastera. Pojawiła się w tym miejscu okazja, aby napisać dwa słowa o helleńskiej lekkiej jeździe.

W epoce Hellenizmu istniały dwa typy lekkiej jazdy typu helleńskiego. Każda z nich była tak samo uzbrojona, czyli w krótki miecz kawaleryjski, grube tuniki i hełm odkryty wykonany z brązu. Natomiast różniła się pod względem używanych broni drzewcowych i tak:


- Prodromoi to klasyczna lekka jazda, walcząca przed zwartym szykiem armii, czyli harcująca. Uzbrojona w oszczep i dodatkowo chroniona niewielką tarczą i czasami skórzaną zbroją.


- Xystophoroi używali włóczni kawaleryjskiej zwanej Xyston. Był to typ lancy o długości od 3,5 do 4,25 metra. Ten typ lekkiej kawalerii był wsparciem dla Hetajrów, czyli ciężkiej jazdy typu macedońskiego. Czasami w niektórych źródłach Xyston nazywany jest Sarissą, a kawalerzyści Sarissophoroi.

Na zdjęciach:
1.Prodromoi - Monarchia Seleucydów, Bitwa pod Magnezją 190 r.p.n.e.
Figurki metalowe firmy Magister Militum, skala 10 mm, malowanie październik 2008.
Podstawki kompatybilne z systemem Warmaster Ancients.
2. Macedoński Xystophoros - 335 r.p.n.e.
Figurka plastikowa firmy Hat, skala 20 mm (1:72), malowanie maj 2007.
Podstawka kompatybilna z systemem Warhammer Ancient Battles.

sobota, 1 listopada 2008

Festum Omnium Sanctorum

Dziś jest święto Wszystkich Świętych, dzień w którym od kilku lat na chwilę się zatrzymuję, aby zastanowić się nad własną egzystencją i otaczającym nas światem. A przede wszystkim wspominać tych, którzy odeszli.

W 1985 roku, gdy miałem 10 lat odszedł mój ojciec, pozostały po nim wspomnienia, niesklejone modele samolotów, masa książek i jego własne materiały. Od najmłodszych lat interesował się lotnictwem, gdy był nastolatkiem należał do klubu "Śmigiełko", tam po raz pierwszy się zetknął z modelarstwem. Potem zajął się modelami redukcyjnymi samolotów z drugiej wojny światowej. Miał ich blisko 200. Zrobił też kilka skoków w bok, tj. ISU-122 w skali 1:35, czy figurki z okresu napoleońskiego. Ale to samoloty były jego pasją. Po jego śmierci cały ten dobytek przypadł mnie. Oprócz modeli pozostały po nim kolorowe ilustracje. Ze zdumieniem przeglądałem setki plansz z malowaniami samolotów z różnych okresów, z różnych frontów, mających jeden wspólny mianownik - były własnoręcznie namalowane przez mojego ojca. Tysiące godzin pasji przelanych na papier.

Dziś pozostały po nim tylko te pożółkłe karteluszki, ale czy na pewno tylko?
Pozostało po nim także wspomnienie, co roku wraz z dziećmi odwiedzamy go na Cmentarzu Wolskim, modlimy się za niego, zapalamy mu światełka i myślimy o nim. To bardzo wiele. Mam nadzieję, że po mnie też pozostanie coś więcej niż kilkadziesiąt pomalowanych kawałków metalu i plastiku. To czy tak będzie - zależy tylko ode mnie. Od tego jakim będę ojcem i jakim będę człowiekiem.

czwartek, 30 października 2008

Kataphraktoi


Katafrakci to najcięższa jazda w starożytności, różnie uzbrojona w zależności od pochodzenia. Moja ciężka kawaleria pochodzi z helleńskiego państwa Seleucydów. Uzbrojona w metalowe kirysy, laminowane naramienniki oraz nagolennice. Oddział mój jest wzorowany na brązowej statuetce pochodzącej z Mezopotamii, a znajdującej się obecnie w muzeum Luwru. Nie możemy z pewnością ustalić stopu z jakiego wykonane było uzbrojenie, ale była to prawie na pewno odmiana brązu, podobnie jak w innych zbrojach typu helleńskiego. Bronią katafrakty był kontos, czyli włócznia kawaleryjska, ciężki miecz i być może łuk. Barwa płaszczy jest zgodna ze źródłami starożytnymi opisującymi paradę w mieście Dafne w Syrii. Konie były opancerzone ladrami łuskowymi wykonanymi prawdopodobnie z brązu. Nie ma pewności, czy helleńscy katafrakci używali masek, gdyż statuetka z Luwru być może przedstawia po prostu twarz mężczyzny z brodą. Jednak późniejsze maski bojowe z Bizancjum sugerują helleńskie korzenie. Pewności nie ma, ale czyż kataphraktos w masce nie wygląda bardziej ekscytująco?



Na zdjęciach:
1. Figurki metalowe firmy Magister Militum, skala 10 mm, malowanie październik 2008.
Podstawki kompatybilne z systemem Warmaster Ancients.
2. Katafrakta Antiocha III widziany oczami Igora Dzisa, na tej ilustracji się wzorowałem malując swój oddział.

wtorek, 28 października 2008

Czehryński Pułk Kozaków Rejestrowych 1648 r.


Skoro są już opracowane zasady demo do systemu „Ogniem i Mieczem”, najwyższy czas przygotować armię. Ponieważ najmniejszy wariant rozgrywki to potyczka, wystarczającym oddziałem do tego typu starcia będzie pułk kozacki. Oto jak wyglądam na tę chwilę z figurkami:

Kadra:

1. Dowództwo pułku – pułkownik Stanisław Krzeczowski (alias Krzyczewski) – wykorzystam tu model pułkownika z buławą oraz dobosza i chorążego pieszo.
2. Kwarciana Chorągiew Kozacka – podstawka dowództwa pancernych i podstawka pancernych z arkebuzem i szablami
3. Kwarciana Chorągiew Dragonów – podstawka dowództwa dragonów i podstawka dragonów

Te dwie chorągwie kwarciane to oddziały polskiej „żandarmerii” mające baczenie na rejestrowych kozaków. Występują tylko w przypadku grania po stronie armii Rzeczypospolitej. W przypadku rozgrywki armią powstańczą, można na ich miejsce wprowadzić dwie watahy czerni kozackiej (czyli 12 podstawek mięsa armatniego).

Etat:

1. Kozacy rejestrowi pod dowództwem asawuła Iwana Barabasza – zestaw składający się z 5 sotni, czyli podstawka dowodzenia i 14 podstawek rejestrowych kozaków.
2. Semeni pod dowództwem atamana Iwana Bohuna – podstawka dowodzenia jazdy zaporoskiej plus jedna podstawka semenów (na razie nie wyprodukowani, muszę znaleźć zamiennik)

Rezerwa:

Lista ta obejmuje kozaków rejestrowych zamieszkujących chutory i słobody, którzy stawiali się na wezwanie pułkownika w rejonie koncentracji tworząc sotnie.

1. Mołojcy – 3 sotnie (na razie nie wyprodukowane, poczekam)
2. 2 sotnie kozaków konnych – druga i trzecia część zestawu jazdy zaporoskiej, w momencie powołania zasilają oddział semenów Bohuna.

Tabor:

1. Zestaw 3 lub 6 wozów taborowych.

Czyli w najbliższym czasie czekają mnie zakupy. Muszę kupić wozy taborowe i jazdę zaporoską, a jak się pojawią mołojcy to koniecznie nabędę ich trzy sotnie. Podobno już wyprodukowano dwa nowe modele figurek rejestrowych, więc dwie sotnie dokupię, ale już zawierające nowy wzór, aby wzbogacić kolekcję.

Ponieważ nie istnieją żadne źródła dotyczące barwy pułku Czehryńskiego – postanowiłem pomalować figurki zgodnie z wizją Jerzego Hoffmana z filmu „Ogniem i Mieczem”, oraz anonimowego XIX wiecznego artysty, autora obrazu „Iwan Bohun pod Beresteczkiem 1651”.

poniedziałek, 27 października 2008

Wojny kozackie w dawnej Polsce

Nadeszły złote czasy, gdy książka jest tańsza niż butelka piwa. Tę pozycję kupiłem na Allegro za 2 złote i pochłonąłem w jeden wieczór. Podobnie jak wspomniane piwo. Tyle, że piwo wysikałem, a po lekturze coś mi w głowie pozostało. Ale odbiegłem od tematu :).

"Wojny kozackie w dawnej Polsce" prof. Zbigniewa Wójcika są de facto pracą zbiorową. Opatrzone solidną dawką ilustracji, fotografii i map stanowią solidny fundament i swoisty wstęp do dalszych badań stosunków polsko-kozackich. Wbrew sugestywnej okładce, nie są opracowaniem jedynie na temat powstania Chmielnickiego, ale traktatem o kozaczyźnie zaporoskiej, a właściwie zarysem problemu. Po lekturze tego wydawnictwa łatwiej zagłębić się we wskazaną przez autora bibliografię, mając pewną podstawę do dalszej lektury. Godna uwagi pozycja ze względu na bogatą oprawę graficzną. O cenie już nie wspomnę.

niedziela, 26 października 2008

Secesja

Figurki są wszędzie! Niedługo dotrą do kuchni i między cukierniczką, a solniczką ujrzymy przemykających się spadochroniarzy niemieckich. Aby nieco rozładować zapchane półki w gablotach i na regałach postanowiłem zainwestować w gablotki, które będą służyły wyłącznie do przechowywania figurek. Szukałem najpierw na Allegro, ale nic z tego nie wyszło. Oferowane były tylko albo zabytkowe, albo jakieś olbrzymie. A ja potrzebowałem czegoś niewielkiego, co mógłbym wedle uznania przemieszczać. Znalazłem odpowiednie gablotki w sklepie Ikea. Mebelek nazywa się Bås i jest to skrzyneczka ze szklanym wiekiem, oraz zaczepem do powieszenia z tyłu. Następnie wybrałem się do sklepu budowlanego, kupiłem kilka listewek o szerokości 4 cm i bejcę rustykalną do drewna. Z listewek zrobiłem półeczki, całość pomalowałem bejcą. Efekt końcowy zadowolił mnie, a także żonę i teściową :). Najważniejsze, jest to, że tego typu gablotek mogę wykonać tak dużo, ile jestem w stanie upchnąć do nich figurek. Są na tyle ustawne, że mogę je powiesić niemal wszędzie, no może niekoniecznie w łazience :). Moim zdaniem wyszło nieźle: