sobota, 1 listopada 2008

Festum Omnium Sanctorum

Dziś jest święto Wszystkich Świętych, dzień w którym od kilku lat na chwilę się zatrzymuję, aby zastanowić się nad własną egzystencją i otaczającym nas światem. A przede wszystkim wspominać tych, którzy odeszli.

W 1985 roku, gdy miałem 10 lat odszedł mój ojciec, pozostały po nim wspomnienia, niesklejone modele samolotów, masa książek i jego własne materiały. Od najmłodszych lat interesował się lotnictwem, gdy był nastolatkiem należał do klubu "Śmigiełko", tam po raz pierwszy się zetknął z modelarstwem. Potem zajął się modelami redukcyjnymi samolotów z drugiej wojny światowej. Miał ich blisko 200. Zrobił też kilka skoków w bok, tj. ISU-122 w skali 1:35, czy figurki z okresu napoleońskiego. Ale to samoloty były jego pasją. Po jego śmierci cały ten dobytek przypadł mnie. Oprócz modeli pozostały po nim kolorowe ilustracje. Ze zdumieniem przeglądałem setki plansz z malowaniami samolotów z różnych okresów, z różnych frontów, mających jeden wspólny mianownik - były własnoręcznie namalowane przez mojego ojca. Tysiące godzin pasji przelanych na papier.

Dziś pozostały po nim tylko te pożółkłe karteluszki, ale czy na pewno tylko?
Pozostało po nim także wspomnienie, co roku wraz z dziećmi odwiedzamy go na Cmentarzu Wolskim, modlimy się za niego, zapalamy mu światełka i myślimy o nim. To bardzo wiele. Mam nadzieję, że po mnie też pozostanie coś więcej niż kilkadziesiąt pomalowanych kawałków metalu i plastiku. To czy tak będzie - zależy tylko ode mnie. Od tego jakim będę ojcem i jakim będę człowiekiem.

Brak komentarzy: