niedziela, 30 listopada 2008

Homoioi


Skończyłem dziś trzy elementy Spartiatów. Homoioi znaczy równy, było to określenie dotyczące spartańskich obywateli, posiadających dziedziczną działkę ziemi (kleros) w granicach polis, posiadający obowiązek służby wojskowej i uczestniczenia w syssitiach czyli składkowych wieczerzach spożywanych przez obywateli. W młodości przechodzili agoge, czyli trudne szkolenie wojskowe trwające od 7 do 20 roku życia. Po skończeniu tego wieku homoioi mieli nadal obowiązek udziału w ćwiczeniach wojskowych. W związku z tym ich ziemię zazwyczaj uprawiali niewolni heloci. Ponieważ życie obywatelskie w Sparcie było ściśle związane z państwem i jego obroną, dlatego homoioi to jedni z najlepszych wojowników okresu klasycznego starożytności.

Moi hoplici są opancerzeni w linothorax, antyczną skórzaną zbroję, która w okresie wojny peloponeskiej zaczęła powoli wychodzić z użycia. Ubrałem jednak w nią moich Spartiatów, aby odróżnić ich od nieopancerzonych periojków. Zabieg może nie do końca historyczny, ale dla potrzeb orientacji na polu bitwy niezbędny. To dopiero połowa planowanego oddziału spartańskich obywateli, jednak muszę troszkę odsapnąć od skali 15 mm. Dlatego, aby złapać oddech przyszły tydzień poświęcę nieco większej skali :)

środa, 26 listopada 2008

Burza mózgu w skali 1:72


Obserwując rynek figurek i miniatur do gier bitewnych coraz częściej się zastanawiam, dlaczego ludzie uciekają od tanich i oczywistych rozwiązań? Na przykład w Polsce w ogóle nie istnieje popyt na komercyjne gry bitewne oparte na figurkach w skali 1:72, mimo, że większość producentów tworzy w regułach furtkę do używania tychże. Skala ta jest wciąż popularna w kameralnych gronach i klubach skupiających wokół siebie ludzi fascynujących się daną epoką i zazwyczaj tworzących własne zasady gry. W systemach komercyjnych zaś używane są przeróżne skale, lecz wokół 1:72 istnieje pewnego rodzaju zmowa milczenia. Szczerze żałuję, że tego typu prosty wybieg stosowany przez producentów i handlowców tak silnie oddziałuje na graczy. Przeglądając strony internetowe lub blogi dotyczące wargamingu, utwierdzam się w przekonaniu, że skala 1:72 została zepchnięta na margines.

Choć ostatnio coraz częściej gracze ją zaczynają dostrzegać, a posiadają figurki 1:72 wiele niewątpliwych zalet, oto najważniejsze, jakie mi przychodzą do głowy:
1. Cena - figurki Zvezda czy Italeri są bardzo tanie. Paczka hoplitów zawierająca 45 figurek w 15 pozach kosztuje zaledwie 16 złotych! Dodatkowo łatwość konwersji umożliwia zwiększenie różnorodności póz.
2. Dostępność - sklep za rogiem czy znany portal aukcyjny to miejsca, gdzie bez problemu zaopatrzymy się w figurki. Dostępność wynosi od zaraz do kilku dni oczekiwania. To nic w porównaniu z terminami przesyłek metali z zagranicy.
3. Łatwość obróbki - tu możemy odpuścić sobie konieczność kupna specjalistycznych narzędzi modelarskich. Wystarczy zwykła żyletka :)
4. Różnorodność - wachlarz jest szeroki - od Sumerów do wojsk NATO. Niestety świat zachodni, który dotychczas miał niemal wyłączność na produkcję figur zapomniał o istnieniu Bizancjum. Całe szczęście, że młode żbiki z Ukrainy pamiętają. Orion zapowiedział pierwszy w historii zestaw bizantyjski.
5. Plastik - nie przeżyjemy stresu, gdy dziecko połknie żołnierzyka, za jakiś czas go odzyskamy :) Nie są toksyczne, sam w dzieciństwie zjadłem kilkanaście sztuk! Natomiast na figurkach metalowych coraz częściej widnieje napis, który informuje, że producent nie wie, czy dany stop nie jest rakotwórczy. Czyli pewnie jest...
6. Ewolucja - prawa wolnego rynku powodują, że wzrasta jakość. Obecne figurki takich firm jak Ceasar Miniatures, Zvezda, Italeri czy Valiant to niemal arcydzieła!

Minusy:
1. Farba - zdecydowanie gorzej się trzyma plastiku niż metalu. Figurki ostro eksploatowane trzeba po prostu często poprawiać.
2. Nadlewy - łatwiej się czyści metal, usuwanie nadlewek jest bardziej pracochłonne w plastiku. Zdarzają się deformacje i przesunięcia, praktycznie nie do usunięcia.


Tyle w telegraficznym skrócie. Nadchodzi nowy rok, a wraz z nim noworoczne postanowienia. Moim będzie zbudowanie armii Nowego Królestwa Egiptu przy pomocy figurek Caesara, który ma chyba najbogatszą i najładniejszą linię figurek do czasów biblijnych. Nawet jeśli nie znajdzie się przeciwnik dla tej armii, będzie się ładnie prezentować w gablocie. Ludzie zachodu zaczynają dojrzewać do skali 1:72. Dojrzeją i Polacy, ja poczekam :)

Na zdjęciach:
Figurki plastikowe firmy Caesar Miniatures, skala 1:72, malowanie marzec 2008.
1. Kisir Szarruti (Regularna Piechota Króla Aszurbanipala) - 650 r. p. n. e.
2. Łucznicy Kurubuti (Gwardia Króla Aszurbanipala) - 650 r. p. n. e.

wtorek, 25 listopada 2008

Porównanie figurek 15 mm


Czasami oglądając figurki w sieci zastanawiam się jak wzajemnie do siebie pasują, bo wiadomo, co producent, to inna skala. W tej chwili jestem posiadaczem figurek 15 mm wykonanych przez sześciu producentów, okazuje się, że nie zawsze są ze sobą kompatybilne. Oczywiście drobne różnice możemy regulować wysokością podstawki lub tworząc na podstawce górki i dołki. Czasami wystarczy zadziałać pilnikiem i nieco spiłować metalową bazę. Jednak gołym okiem widać, że Xyston raczej nie pasuje do Corvus Belli, dlatego warto dokładnie przemyśleć zakupy zanim zaczniemy tworzyć armię. No i jeszcze jedno, cały świat za wzór stawia figurki Essex. Okazuje się że najbliższy prawdziwej skali 15 mm jest Mirliton!

piątek, 21 listopada 2008

Pierwsza grupa w gotowości


Pierwszy etap budowy mojej armii spartańsko-peloponeskiej został zamknięty. Nie jest to może pełna dywizja, jednak jest to minimalna grupa bojowa określona przepisami systemu Field of Glory. Już rozpocząłem prace nad kolejną grupą, tym razem będzie to falanga obywateli spartańskich. Nad periojkami spędziłem czternaście wieczorów i muszę przyznać, że modele Xystona są świetne!

wtorek, 18 listopada 2008

Gazeta Rycerska


Lubię czasem poszperać w sklepach, w których sprzedawane są stare gazety i periodyki. Wśród tzw. "zwrotów" z kiosków można czasem znaleźć niezłe perełki za połowę ceny. I tak było ostatnio. W ręce wpadły mi dwa numery czasopisma "Gazeta Rycerska", magazynu wydawanego w nakładzie zaledwie kilku tysięcy egzemplarzy. Ale za to na najwyższej jakości papierze, za bardzo przyzwoitą cenę - 9,90 zł. Gdyby nie przypadek, nigdy bym nie dostał jednego z najciekawszych magazynów historycznych będącego obecnie na rynku. Obejmuje on okres średniowiecza. Tematy poruszane na łamach pisma są nietypowe i rzadko spotykane. Możemy przeczytać bardzo ciekawie napisane i bogate merytorycznie artykuły np. o flocie bizantyjskiej, zamkach łotewskich, twierdzy na wyspie Rodos, czy o kalibrze dział z tego fascynującego okresu. Bardzo ważne jest to, że kolegium redakcyjne to fascynaci o niezłym warsztacie historycznym. Archiwalne numery czy możliwość prenumeraty możemy znaleźć na stronie www.gazetarycerska.pl. Naprawdę warto!

poniedziałek, 17 listopada 2008

Drugi lochos


Drugi lochos periojków jest gotowy, teraz maluję trzeci, w kolejce zaś czekają już właściwi Spartiaci. Więc do dzieła!

niedziela, 16 listopada 2008

Gettysburg (1993)

Wczoraj wieczorem skończyłem drugi lochos moich periojków. W nagrodę postanowiłem sobie zrobić "saturday's night fever", w związku z czym wrzuciłem do napędu płytę z filmem "Gettysburg".

Jest wiele dobrych filmów historycznych, jeszcze więcej kostiumowych, lecz rzadko dane jest obejrzeć film, który pozostawia niezatarte wrażenie, a "Gettysburg" w reżyserii Ronalda F. Maxwella do takich należy. Pomijając już świetną obsadę, ogromny rozmach filmu i wysoki poziom historyczności, podkreślić należy niezwykłą wręcz dramaturgię. Bo bo bitwa pod Gettysburgiem to była bitwa wojny domowej. Mimo, iż północ i południe dzieliła olbrzymia przepaść, to była to jednak wojna bratobójcza. Szczególnie widać to w dramacie generałów Amisteada i Hancocka, którzy prywatnie byli przyjaciółmi od czasów studiów w West Point, a którym przyszło (nie po raz pierwszy) stanąć do bitwy po przeciwnych stronach konfliktu.


Film ukazuje nam wiele osobowości tej wojny, przy czym, choć może moje zdanie jest subiektywne, w cieplejszych barwach ukazani są generałowie Konfederacji. Dowódcy Unii są "jacyś tacy nijacy", może to kwestia obsady. Niewątpliwie najciekawszą postacią jest pułkownik Joshua Lawrence Chamberlain, fantastycznie zagrany przez Jeffa Danielsa, ale postacią numer jeden jest generał John Buford, zagrany przez fenomenalnego Sama Eliotta, niezapomnianego w roli Virgila Earpa z westernu wszechczasów "Tombstone", notabene także 1993 roku.

Natomiast dowódcy Skonfederowanych Stanów, to nie tylko plejada świetnych aktorów, ale także galeria wspaniałych osobowości. Dla mnie numer jeden to generał porucznik James Longstreet zagrany przez Toma Berengera najbardziej z znany z mrocznej roli w filmie "Pluton". Zaś numer dwa to generał George E. Pickett, w którego się wcielił mało znany Stephen Lang, także aktor z Tombstone. Występuje jeszcze wielu świetnych aktorów, z Matinem Sheenem na czele.

Nie widzę sensu przytaczania w tym miejscu fabuły filmu, jako obraz historyczny ukazuje przebieg bitwy pod Gettysburgiem. Dodać jednak trzeba, ze ukazuje w sposób nietuzinkowy. Widziałem ten film wiele razy, zawsze jednak pozostawia wrażenie niedosytu, chęć ponownego obejrzenia. Mimo, że niemal każdy wie jaki był wynik wojny secesyjnej, autor filmu sprawia, że za każdym razem trzymamy kciuki. A nuż, tym razem generał Lee poprowadzi Konfederatów do zwycięstwa?

środa, 12 listopada 2008

Perioikoi


Przed chwilą skończyłem dwa pierwsze elementy do armii spartańsko-peloponeskiej. Zacząłem od periojków, czyli mieszkańców Sparty, którzy byli ludźmi wolnymi, ale nie posiadali pełni praw obywatelskich. W przypadku wojny byli często mobilizowani, zaś ich oddziały wchodziły w skład armii obywatelskiej. Kadra oficerska takich oddziałów zawsze się wywodziła spośród Spartiatów. Oddziały te były gorzej wyposażone od regularnych oddziałów lacedemońskich. Na uzbrojenie składał się przede wszystkim hoplon z monogramem miasta, z którego periojkowie się wywodzili - w tym przypadku jest to litera lambda, znak Sparty. Ponadto pilos, czyli hełm otwarty, bardzo ceniony w Sparcie, dzięki lepszej widoczności i słyszalności, co w przypadku oddziałów przeznaczonych do manewrowania było niezwykle ważne. Włócznia, krótki miecz (xiphos) i podobnie jak w przypadku Spartiatów, czerwony exomis, nowy typ tuniki używany przez hoplitów.
Choć periojkowie ustępowali poziomowi wyszkolenia Spartiatów, bez dwóch zdań byli lepszymi i i bardziej karnymi wojownikami, niż niektórzy hoplici mniej walecznych poleis Hellady.

To dopiero początek, docelowo planuję dwie dywizje periojków, złożone każda z czterech lochosów. Czyli rzec można, że 1/8 mam już z głowy :).


Na zdjęciach:
Figurki metalowe firmy Xyston, skala 15 mm, malowanie listopad 2008.
Podstawki kompatybilne z systemem Field of Glory.

wtorek, 11 listopada 2008

Święto w lazarecie


Dziś jest Święto Niepodległości, okrągła 90-ta rocznica, która od wczoraj hucznie jest obchodzona w stolicy. Co roku staram się z żoną i dziećmi spędzić go wyjątkowo. Rok temu byliśmy w Muzeum Powstania Warszawskiego, dwa lata temu przy Grobie Nieznanego Żołnierza, a w tym roku w... domu. Moje mieszkanie zostało zmienione w lazaret, a raczej szpital, w którym wszyscy kaszlą, prychają i chusteczkami wycierają nosy. Słowem - grypa. Strasznie żałuję, bo te obchody miały być wyjątkowe, nie tylko bo okrągłe, ale politycy przebierają nogami, aby się pokazać jak bardzo kochają swój kraj, więc troszkę na to święto poszło ze szkatuły grodu. No i dobrze. Na takie imprezy warto i trzeba łożyć, oby jak najwięcej. Niedługo moja familia wróci do zdrowia, mam nadzieję, że setna rocznica będzie obchodzona równie hucznie i zdrowie tym razem dopisze!

poniedziałek, 10 listopada 2008

Helleńskie dywizje

Wczoraj nie mogłem zasnąć. Lecz zamiast liczyć barany, zacząłem rachować hoplitów w falandze. Wyliczanki miały związek z moją nowo tworzoną armią Symmachii Spartańskiej. Zastanawiałem się jaka powinna być konstukcja oddziałów helleńskich z tego okresu. W oparciu o opracowanie "Greece and Rome at war" Petera Connolly'ego, który swe badania oparł na traktatach Ksenofonta, postanowiłem zorganizować moją armię następująco:

1. Armia spartańska
- Jeden element armii, czyli podstawka to pentekostys - pododdział falangitów składający się z ok. 50 hoplitów.
- Dwie podstawki tworzą lochos (czyli mniej więcej setkę ludzi)
- Osiem podstawek (4 lochosy) tworzą dywizję zwaną mora, na jej czele stał polemarcha. Jest to oddział w zasadach do Field of Glory zwany Battle Group.

Dodam jeszcze, że armia Sparty składała się z sześciu morai, na jej czele stał król. W pierwszej dywizji był oddział hippeis, doskonale uzbrojonych weteranów w liczbie 300, posiadających potomków płci męskiej. To właśnie taki elitarny oddział walczył pod Termopilami.

2. Armia sojuszników Sparty.
Takie miasta jak Korynt, Tegea, Megara, Sykion i Mantineja, a także Teby wraz z całą Beocją, stanęły po stronie Sparty w wojnie peloponeskiej. Wszystkie te miasta miały zorganizowaną armię według starego wzoru. Notabene tak samo zorganizowana była armia strony przeciwnej, czyli Związku Morskiego, na czele którego stały Ateny. I tak:
- Jeden element armii, czyli podstawka to pentekostys - pododdział falangitów składający się z ok. 50 hoplitów.
- Dwie podstawki tworzą lochos (czyli mniej więcej setkę ludzi)
- Sześć podstawek (3 lochosy) tworzą dywizję zwaną taxis, na czele której stoi taxiarcha. Jest to oddział w zasadach do Field of Glory zwany Battle Group.

Armia starego wzoru składała się dziesięciu taxeis, na jej czele stał strategos.

Aby nie komplikować konwersji historycznych oddziałów dla potrzeb FoG pominąłem liczebność lochosów i głębokość falangi. Zbyt wielkie komplikacje by to wprowadziło.

Każdy gracz oczywiście może powiedzieć, że jego mora jest mniejsza, bo ma niepełny skład po przebytych kampaniach, lub stwierdzić, że jego taxis ma dodatkowe lochosy, na skutek nadwyżki garnących się ochotników. Takie jest ich zbójeckie prawo i na to pozwalają im przepisy do FoG'a. Jednak moja armia Symmachii będzie się składała z grup bojowych w liczbie 8 dla Sparty i 6 dla helleńskich sojuszników.

sobota, 8 listopada 2008

Związek Peloponeski

Udało mi się wczoraj za bardzo godziwe pieniądze kupić masę figurek w mojej ulubionej skali 15 mm.I to nie byle jakie kawałki metalu, ale wyrób firmy Xyston, moim zdaniem absolutny numer 1 na rynku w tej skali. Po pierwsze z powodu rzeźby, która jest fenomenalna i bardzo dokładna, jakością przewyższa często wyroby w większych skalach, nie mówiąc już o 15 mm. Po drugie - starożytność. Powiedzmy sobie szczerze - nikt przedtem nie zrobił porządnych figurek do Sparty, zaś szczególnie do okresu II Wojny Peloponeskiej. Mnie zawsze interesował okres największej świetności Lakonii, gdy była hegemonem tzw. Związku Peloponeskiego, czyli sojuszu niemal wszystkich państw-miast Peloponezu. Wojna z Atenami i jej Związkiem Morskim to kawał dobrej historii oręża. Symmachia Spartańska została rozwiązana w 366 r. p.n.e. pięć lat po klęsce pod Leuktrami z mniej liczną armią Teb.

To wspaniały okres dla Wargamingu, bardzo ciekawy też dla malarza figurek. Tworząc armię Symmachii Spartańskiej, będę się mógł wyszumieć, bo oprócz oddziałów lakońskich, będę mógł malować także hoplitów innych poleis. Nie wspominając już o peltastai, psiloi, kawalerii, Trakach i wielu, wielu innych oddziałach. Wszystkie te figurki Xyston ma w swojej ofercie, a ceny ich są bardzo korzystne. Dodatkowego smaku dodaje fakt, że od przyszłego tygodnia Wargamer rozpoczyna sprzedaż sklepową ich produktów (po dość długiej przerwie). Nic, tylko zrobić skok na bank :) Oczywiście obowiązkową lekturą będzie publikacja wydawnictwa Osprey pt. "The Spartan Army".

Bardzo się cieszę, ze zbliża się długi weekend. Przygotowałem się do niego solidnie:

wtorek, 4 listopada 2008

Żółte Wody - Korsuń 1648

"Żółte Wody - Korsuń 1648" to świetna książka. Po pierwsze bardzo mi się podoba dynamiczna narracja, dzięki której tę pozycję się po prostu pochłania. Po wtóre - rzetelność historyczna. Pan Witold Biernacki to pasjonat i to daje się wyczuć podczas lektury, bądź co bądź obowiązkowej dla miłośnika wojen XVII wieku, zaś wojen kozackich w szczególności. To pierwszy tytuł tego autora, który miałem przyjemność przeczytać, lecz z pewnością nie ostatni.

Książka została wydana w serii "Historyczne Bitwy" przez wydawnictwo Bellona, w 2004 r. Wydanie I.

Najistotniejsze dla mnie informacje zawarte w tym wydaniu:

str. 16-17 struktura organizacyjna pułków kozackich przed 1648 r.
str. 19 chorągwie prywatne księcia Jeremiego Wiśniowieckiego.
str. 86-89 stan liczebny jednostek wojsk Stefana Potockiego pod Żółtymi Wodami.
str. 111 nazwiska oficerów pułku czehryńskiego.
str. 143-145 stan liczebny jednostek wojsk hetmanów koronnych pod Korsuniem.
str. 209-214 bibliografia.

poniedziałek, 3 listopada 2008

Helleńska lekka jazda

Właśnie skończyłem kolejny element mojej armii do Warmastera. Pojawiła się w tym miejscu okazja, aby napisać dwa słowa o helleńskiej lekkiej jeździe.

W epoce Hellenizmu istniały dwa typy lekkiej jazdy typu helleńskiego. Każda z nich była tak samo uzbrojona, czyli w krótki miecz kawaleryjski, grube tuniki i hełm odkryty wykonany z brązu. Natomiast różniła się pod względem używanych broni drzewcowych i tak:


- Prodromoi to klasyczna lekka jazda, walcząca przed zwartym szykiem armii, czyli harcująca. Uzbrojona w oszczep i dodatkowo chroniona niewielką tarczą i czasami skórzaną zbroją.


- Xystophoroi używali włóczni kawaleryjskiej zwanej Xyston. Był to typ lancy o długości od 3,5 do 4,25 metra. Ten typ lekkiej kawalerii był wsparciem dla Hetajrów, czyli ciężkiej jazdy typu macedońskiego. Czasami w niektórych źródłach Xyston nazywany jest Sarissą, a kawalerzyści Sarissophoroi.

Na zdjęciach:
1.Prodromoi - Monarchia Seleucydów, Bitwa pod Magnezją 190 r.p.n.e.
Figurki metalowe firmy Magister Militum, skala 10 mm, malowanie październik 2008.
Podstawki kompatybilne z systemem Warmaster Ancients.
2. Macedoński Xystophoros - 335 r.p.n.e.
Figurka plastikowa firmy Hat, skala 20 mm (1:72), malowanie maj 2007.
Podstawka kompatybilna z systemem Warhammer Ancient Battles.

sobota, 1 listopada 2008

Festum Omnium Sanctorum

Dziś jest święto Wszystkich Świętych, dzień w którym od kilku lat na chwilę się zatrzymuję, aby zastanowić się nad własną egzystencją i otaczającym nas światem. A przede wszystkim wspominać tych, którzy odeszli.

W 1985 roku, gdy miałem 10 lat odszedł mój ojciec, pozostały po nim wspomnienia, niesklejone modele samolotów, masa książek i jego własne materiały. Od najmłodszych lat interesował się lotnictwem, gdy był nastolatkiem należał do klubu "Śmigiełko", tam po raz pierwszy się zetknął z modelarstwem. Potem zajął się modelami redukcyjnymi samolotów z drugiej wojny światowej. Miał ich blisko 200. Zrobił też kilka skoków w bok, tj. ISU-122 w skali 1:35, czy figurki z okresu napoleońskiego. Ale to samoloty były jego pasją. Po jego śmierci cały ten dobytek przypadł mnie. Oprócz modeli pozostały po nim kolorowe ilustracje. Ze zdumieniem przeglądałem setki plansz z malowaniami samolotów z różnych okresów, z różnych frontów, mających jeden wspólny mianownik - były własnoręcznie namalowane przez mojego ojca. Tysiące godzin pasji przelanych na papier.

Dziś pozostały po nim tylko te pożółkłe karteluszki, ale czy na pewno tylko?
Pozostało po nim także wspomnienie, co roku wraz z dziećmi odwiedzamy go na Cmentarzu Wolskim, modlimy się za niego, zapalamy mu światełka i myślimy o nim. To bardzo wiele. Mam nadzieję, że po mnie też pozostanie coś więcej niż kilkadziesiąt pomalowanych kawałków metalu i plastiku. To czy tak będzie - zależy tylko ode mnie. Od tego jakim będę ojcem i jakim będę człowiekiem.