Wczorajsze niedzielne popołudnie spędziłem z rodziną na starówce, a konkretnie na podzamczu stołecznego barbakanu. Odbyła się tam impreza plenerowa, a właściwie całodniowy festyn historyczny pt. "Słowiańskie Braterstwo", podczas którego wraz z żoną i dziećmi mieliśmy okazję cofnąć się o jakieś tysiąc lat wstecz.
Nad Wisłą, na skwerze na przeciwko ruin legendarnej piwiarni "Albatros", wyrosła wioska słowiańska, w której mogliśmy się przyjrzeć dawnym rzemieślnikom. Wyrób filcu, sieci rybackich, tkactwo, rogownictwo, warzenie soli, kowalstwo, skórnictwo, garncarstwo oto zestaw rzemiosł, które mogliśmy obejrzeć "na żywo". Ponadto organizatorzy zapewnili nam inne atrakcje podnoszące poziom adrenaliny. A były to pokazy walk i uzbrojenia wojów z czasów Bolesława Chrobrego oraz polowanie z sokołem. Dawne jadło, pieśni obrzędowe z terenów całej słowiańszczyzny pozwoliły nam poczuć niesamowitą atmosferę tego miejsca.
Odbyła się także inscenizacja obrzędu postrzyżyn, czyli przejście chłopca do wieku męskiego. W pewnym momencie stojąca za mną blondynka zapytała gładko wygolonego na ciemieniu mężczyznę w modnym stroju sportowym: "A co to są postrzyżyny?". Odpowiedź była błyskawiczna: "A to takie obrzezanie!" Całe szczęście w dzieciństwie czytałem "Starą Baśń" Kraszewskiego, inaczej bym zemdlał widząc piastuna z nożycami wielkości sekatora. Doszedłem do wniosku, że takich imprez powinno być więcej, bo jako naród mało wiemy o swojej kulturze i przeszłości...
Organizatorem było Towarzystwo Kultury Teatralnej, impreza została sfinansowana przez Miasto stołeczne Warszawę - Dzielnicę Śródmieście. I chwała im za to. Szkoda tylko, ze ściągnęli do Warszawy grupę rekonstrukcyjną z Poznania. Szkoda dlatego, że było wielu młodych ludzi, którzy chcieli wstąpić w szeregi bractwa. Jednak na pytanie jednego chłopca: "Co trzeba zrobić, aby zostać giermkiem?" padła odpowiedź: "Musisz się przeprowadzić do Poznania".
A można było ściągnąć naszą stołeczną ekipę Jomsborczyków, których gród mieści się nad Zalewem Zegrzyńskim. Z pewnością ci młodzi chłopcy mieliby szansę stać się otrokami, czyli najmłodszymi w hierarchii drużyny z nad Zegrza. Co prawda Jomsborg to nie Słowiańsczyzna, ale mogli ich ściągnąć chociaż jako wsparcie. Całe szczęście niektóre bractwa rycerskie miały głowę na karku i kręciły się w pobliżu podtykając młodzieży ulotki z namiarami do ich komandorii. Sam otrzymałem ulotkę bractwa "Excalibur" działającego przy Domu Wojska Polskiego (czyli tam gdzie działa klub wargamingowy "
XIII Dywizja"). Widocznie werbownicy uznali, że się nadaję.
Szlachetność wypisana na mojej twarzy jest tak oczywista, że uznano mnie za godnego noszenia pasa rycerskiego, a właściwie szyszaka :)
Oto program szczegółowy:
12.00 – 14.00 – pokazy walk i uzbrojenia
14.00 – postrzyżyny – inscenizacja
15.00 – średniowieczne zabawy
16.00 – pokazy sprawności wojów, pokazy walk
17.00 – braterstwo krwi – inscenizacja