niedziela, 13 września 2009

Dni Małego Lotnictwa - Bemowo '09

Dziś jest niedziela! Zabrałem więc swoją hordę na lotnisko, gdyż dziś odbywał się trzeci dzień imprezy "Dni Małego Lotnictwa". Szczęśliwie pogoda dopisała. Obejrzeliśmy fragment konkursu modeli na uwięzi, potem wybraliśmy się na pokazy modeli sterowanych radiem. Na kiełbaskę z grilla się nie zdecydowałem. Ku mojemu żalowi - na terenie imprezy nie sprzedawano żadnego piwa. Szkoda, może po paru piwkach latać nie wypada, ale o suchym pysku oglądać rywalizację sportową to niepolitycznie. A oto fotorelacja w telegraficznym skrócie:


Moim zdaniem absolutny numer jeden wśród modeli na uwięzi - bombowiec z I-szej Wojny Światowej RAF_BE-2 E, wykonany i pilotowany przez pana Zygmunta Osaka z Mielca, wielce utytułowanego modelarza i konstruktora. Jego dwuplatowiec jest nie tylko piękny, ale należy do starej szkoły modeli latających, sterowany jest ręcznie, bez wsparcia elektroniki.


Jestem laikiem w dziedzinie modelarstwa lotniczego. Jednak nawet takiego ignoranta jak ja zdumiewa fakt, że model pana Zygmunta jest wykonany z materiałów identycznych jak oryginalne samoloty tego typu. Ale największe wrażenie na mnie zrobił sposób odpalania aeroplanu - nie od startera akumulatorowego zewnętrznego - jak większość modeli, ale klasycznie - poprzez zakręcenie śmigłem! Zupełnie jak prawdziwy samolot!


Model jest wykonany w skali 1:6, z pewnej odległości na tle nieba wygląda jak oryginał.


Tuż przed zrzuceniem bomb. Notabene mechanizm zwalniający bomby też jest sterowany linką, wielki ukłon dla zwinności i znakomitej koncentracji.


A oto model amatorskiego aeroplanu Flybaby:


Który samolot na tym lotnisku jest prawdziwy, a który jest modelem?


Na zdjęciu poniżej - francuski Jodel. Samolot jak samolot, ale szesnastolatek, który go prowadził to wirtuoz! Model zademonstrował dwukrotny zrzut ulotek.


A tu już modele sterowane radiem. Na zdjęciu PWS-26 wraz z konstruktorem, panem Tomaszem Żaborowskim.


Bartel BM-4 H:


Spittfire V B z charakterystycznym malowaniem z okresu po inwazji w Normandii. Maszyna z polskiego dywizjonu:


Legendarny P51D Mustang:


A oto maszyna japońska, niestety typu nie udało mi się zidentyfikować. Moja wiedza na temat lotnictwa jest tylko ogólna:


A na zakończenie - cztery foty Fokkera Dr. I podczas wykonywania ewolucji. Maszyna Manfreda von Richthofen była ostatnią, którą widziałem w powietrzu. Horda zgłodniała i wszyscy udaliśmy się na obiad. Uczta dla oka nie wystarczyła, aby zaspokoić ich apetyt :-).

Bardzo udana niedziela!

3 komentarze:

Pietia pisze...

To japońskie coś wygląda jak Kawasaki Ki-61, ale kształt owiewki mi się nie zgadza...

q.b. pisze...

hoho niezły show i niezłe maszyny :) !!!

Yori - wracając do tematów modelarskich - robimy coś w temacie Pacyfiku ? bo nie mam kompletnie motywacji dokończyć 2 pluton Marines'ów... naszło mnie nawet najgorsze z możliwych - wyprzedaż i redukcja kolekcji :/ Mam za to dla Ciebie na zbyciu jak mówiłem już wcześniej wartowników japońskich z mułami (z zestawu Jungle Outpost), japoński box piechoty Esci i jakieś tam duperele do nich :)

Yori pisze...

Chętnie te modele od Ciebie kupię, ale w kwestii modelarskiej, to chwilowo nie mam wolnej sekundy na Pacyfik :/

Więc jeśli masz problem finansowy, to sprzedawaj, w końcu zawsze w razie czego możesz znowu coś dokupić...