Gdy skończyłem 6 lat – dostałem od ojca pierwszy model do sklejania, był to Fokker Dr.I słynnego Czerwonego Barona Manfreda von Richthofena. Cały wykonany z czerwonego plastiku trójpłatowiec wzbudził mój zachwyt i dumę. Ojciec pomógł mi skleić model, właściwie on go skleił, ja mu tylko przeszkadzałem :), ale do dziś nie zapomnę tego zapachu acetonu, którym pachniał, oraz jego czerwonej sylwetki i czarnych krzyży na białym polu wspaniale wymalowanych na skrzydłach.
Nieco później zetknąłem się z pierwszymi grami bitewnymi. Na początku lat osiemdziesiątych byłem szczęśliwym posiadaczem sporej kolekcji plastikowych żołnierzy kupowanych przez mojego ojca dla mnie w kioskach "Ruchu". Obok piastowskich wojów, była tam bogata kolekcja kosynierów, żołnierzy Księstwa Warszawskiego i niezliczona ilość żołnierzy sprzymierzonych ze wszystkich teatrów II wojny światowej. Nie dbając o realia epoki ustawialiśmy żołnierzy na dywanie wraz z moim kolegą z podwórka - Robertem i tocząc piłkę tenisową dokonywaliśmy wzajemnie spustoszeń w liniach przeciwnika. Trup się słał gęsto, ciała poległych tarczowników Bolesława Chrobrego piętrzyły się wśród dzielnych napoleońskich fizylierów i legendarnych Gurkhów.
Ale jak wiemy zakazany owoc smakuje najbardziej. Kiedyś pod nieobecność rodziców (tak, tak, w tamtych czasach rodzice zostawiali dwóch sześciolatków samych w mieszkaniu, aby radośnie stać w coraz częściej pojawiających się kolejkach) dobraliśmy się do szafki, do której dobrać się nam nie było wolno. I stanęli Rosjanie Żukowa i Brytyjczycy Montgomery’ego, przeciwko komandosom brytyjskim i Wehrmachtowi. Wszystkie malusieńkie, w skali 1:72, kusząco pachnące, oryginalne figurki firmy Matchbox, których wartość na czarnym rynku była wyższa niż miesięczne zarobki mojego ojca. A ponieważ maleństwa były bardzo wywrotne – wpadliśmy na genialny pomysł, aby trupy zaznaczać przez odgryzienie głowy. W krótkim czasie całe cztery opakowania zostały zdekapitowane.
Mój ojciec gdy wrócił do domu prawdopodobnie doznał stanu przedzawałowego...
Niestety po tym epizodzie uznał, że nie jestem wystarczająco dojrzały, abym był partnerem w jego hobby, wobec tego zostałem odsunięty od tematu na okres około czterech lat.
Całe szczęście, że nie przestał mi kupować żołnierzy w kiosku "Ruchu" :)
Na zdjęciu:
Aleksander Macedoński (356-323 r.p.n.e.) on prawdopodobnie też od małego bawił się żołnierzykami :)
Figurka firmy Zvezda w skali 20 mm (1:72), pomalowana w czerwcu 2007 r. Nie miałem wtedy pojęcia o cieniowaniu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz